niedziela, 25 sierpnia 2013

41.9 od wschodu do wschodu księżyca

nie mogłam zrobić zdjęć
bo prowadziłam
a wyglądało ślicznie - autostrada w zasadzie pusta, po obu stronach drogi las, niebo koloru asfaltu i idealnie pośrodku księżyc
w pełni
po sześciu godzinach dotarliśmy do portu
Pierworodna powiedziała, że nie musimy pytać, gdzie QE będzie parkować, bo ona jest wielka i na pewno ją zobaczymy z daleka
tak, wielka jest
 tak dla porównania z promem, takie tam tylko kilka samochodów na druga stronę...
statek poznaliśmy ze wszech stron, Pierworodna mogła pokazać nam wszystkie zakamarki... 
miasteczko sympatyczne, tylko czasu mało, ledwie przez chwilę nielaty mogły sprawdzić, czy Bałtyk z tej strony też zimny i zapozowały do zdjęcia z siostrą
w drodze powrotnej, gdy nielaty już się zadomowiły u babci, księżyc wstał znowu
i ja jak zwykle prowadziłam
ale pięknie było....




niedziela, 11 sierpnia 2013

41.8 z drugiej strony jeziora

miałam odpocząć w łikęd.
robić nic, czytać, takie tam...w piątek pojawili się u nas goście, w sobotę z rana pojechaliśmy do nich na rewizytę
od nich z pomostku widać, pi razy oko, gdzie jest nasz domek, od nas nie.
zatem odpoczynek był, w nieco innym wymiarze...:-)
 
 
 
 
 
 

środa, 7 sierpnia 2013

41.7 domek nad jeziorem

Gajowa na obóz zabrała jedną parę majtek. na cztery dni. dała radę...
na robinsonie też (czyli 24h w lesie, że niby) musiały zbudować szałas, do jedzenia miały tylko (!) suchy chleb i wodę.
a jak dostała krzyż harcerski to się popłakała ze wzruszenia...
teraz jest w Toruniu, z całą wuchtą harcerzy. bez łączności z nami (telefon leży w domu, tak kazali). przy pakowaniu mnie nie było, Mawżonek stwierdził, że nie będzie sprawdzał czy wzięła gatki itp....
za tydzień powrót i wszystko się wyda.....
mamy plan, żeby z Pierworodną zobaczyć się!
za dwa tygodnie, w Wernemunde!
spotkamy się, obejrzymy statek, uzgodnimy, co dalej.
bo Pierworodna nie ma już sił.
te całe dziesięć godzin pracy codziennie to dużo. i potem ta mała kajutka. i brak wyjścia codziennie na powietrze...
i chce na studia!
a Filonek w zasadzie mieszka nad jeziorem. a to z babcią, a to teraz z tatą...prawie pływa, z maską robi obroty w przód, w tył, nurkuje...
- jeszcze tylko trzy tygodnie - mówię w niedzielę - właściwie koniec wakacji, szkoła
- łeee. - westchnął prawie Pierwszoklasista - a będę mógł tu przez ten czas być? proszę, proszę...
i tak mój niechciany domek nad jeziorem jest w tym roku największą atrakcją wakacji...
 

piątek, 2 sierpnia 2013

41.6 Bieszczady rulez!

brakuje mi obiektywu do makro. albo przejściówki - pożyczyła mi takową koleżanka, a łikęd, na razie nie kumam jak aro działa.
brakuje mi tego, bo zauważyłam - ostatnio ukochane określenie nielatów (mamo, zauważyłam/-łem, że...)
- zatem wpadło mi to w oko, kiedy obrabiałam zdjęcia z Bieszczadów.
tak, kwiatki i robaczki z tego, co złapałam, nie są najlepsze. a były takie możliwości!
jednego dnia, przy śniadaniu na tarasie, zawitała na stół pszczółka. daliśmy jej czas na ewentualną ucieczkę,  a ta nic. zrobiła poranną toaletę, łepek, nóżki, odnóża i te pe i te de.
skończyła nam się kawa a ta mała wciąż to samo, mycie, badanie obrusa, spacerek wśród talerzy... i ten mój biedny aparat nie dał rady!!! mogłoby być lepiej!
a kwiatki?
 
 
 
poza tym - Bieszczady rulez!
 
 
 
 
może wrócimy tam jesienią...?
na razie Pierworodna gdzieś w Szkocji, Gajowa na obozie harcerskim, Filon nad jeziorkiem, Mawżonek na Woodstocku, a ja mam święty spokój...