41.11 rodzinne, prawie, bieganie

prawie, bo Pierworodna nadal po świecie śmiga :-)

I Kleszczewska Szybka Piątka była okazją do sprawdzenia się na krótkim dystansie - na 5km jeszcze nie biegaliśmy na zawodach. 
nielaty brały udział w biegach dla dzieci - Filon 300 m; Gajowa 1000 m. Filon zajął 3 miejsce i jako jedyny z naszej rodzinki stanął na podium! Gajowa dzielnie walczyło do końca, dobiegła jako ostatnia, ale nie poddała się!

w planach miałam dobiec, ze średnich obliczeń wychodziło mi, że zajmie mi to jakieś 35 minut, Mawżonek chciał się zmieścić w 25 min, a jak wyszło? a tak:
Mawżonek 00:24:39
ja 00:30:01
znaczy się plan wykonany lepiej! yupi :-)
musimy rozejrzeć się za jakimś wieszaczkiem na medale, bo trochę ich już mamy i tylko leżą w szafie...

 

 

41.10 jeśli dziś jest wtorek to jesteśmy...

w filmie było, że w Belgii.
Pierworodna w ostatni wtorek była w...wg załącznika


 

Queen Elizabeth	Q322N	Civitavecchia	10-wrz-13	05:00	10-wrz-13	21:00
Queen Elizabeth	Q322N	Salerno	11-wrz-13	08:00	11-wrz-13	18:00
Queen Elizabeth	Q322N	Messina	12-wrz-13	08:00	12-wrz-13	18:00
Queen Elizabeth	Q322N	Santorini	14-wrz-13	08:00	14-wrz-13	18:00
Queen Elizabeth	Q322N	Rhodes	15-wrz-13	08:00	15-wrz-13	18:00
Queen Elizabeth	Q322N	Kusadasi	16-wrz-13	08:00	16-wrz-13	18:00

i widać, gdzie będzie za chwilę.
dziś miała pizzę w Messinie,
i cieszę się, że była tam.
moja kochana mała dziewczynka, która zawsze wiedziała, z kim się chce bawić i jak ma wyglądać Jej pokój.
mała dziewczynka, która dorosła jest....
a nielaty...cóż, szkoła jaka jest, każden jeden widzi. u Fila jest o tyle inaczej, że nie nosi do domu książek. na razie może.
w tornistrze z Zigzakiem McQuienem przebywa głównie śniadanie, szykowane przez siostrę lub samemu (ew. przez tatę) ew.  jedna książka, do ćwiczenia rączki w ślaczki...

41.9 od wschodu do wschodu księżyca

nie mogłam zrobić zdjęć
bo prowadziłam
a wyglądało ślicznie - autostrada w zasadzie pusta, po obu stronach drogi las, niebo koloru asfaltu i idealnie pośrodku księżyc
w pełni
po sześciu godzinach dotarliśmy do portu
Pierworodna powiedziała, że nie musimy pytać, gdzie QE będzie parkować, bo ona jest wielka i na pewno ją zobaczymy z daleka
tak, wielka jest

 tak dla porównania z promem, takie tam tylko kilka samochodów na druga stronę...

 

statek poznaliśmy ze wszech stron, Pierworodna mogła pokazać nam wszystkie zakamarki... 

miasteczko sympatyczne, tylko czasu mało, ledwie przez chwilę nielaty mogły sprawdzić, czy Bałtyk z tej strony też zimny i zapozowały do zdjęcia z siostrą

w drodze powrotnej, gdy nielaty już się zadomowiły u babci, księżyc wstał znowu
i ja jak zwykle prowadziłam
ale pięknie było....

41.8 z drugiej strony jeziora

miałam odpocząć w łikęd.
robić nic, czytać, takie tam...w piątek pojawili się u nas goście, w sobotę z rana pojechaliśmy do nich na rewizytę
od nich z pomostku widać, pi razy oko, gdzie jest nasz domek, od nas nie.
zatem odpoczynek był, w nieco innym wymiarze...:-)

 

 

 

 

 

 

41.7 domek nad jeziorem

Gajowa na obóz zabrała jedną parę majtek. na cztery dni. dała radę...
na robinsonie też (czyli 24h w lesie, że niby) musiały zbudować szałas, do jedzenia miały tylko (!) suchy chleb i wodę.
a jak dostała krzyż harcerski to się popłakała ze wzruszenia...
teraz jest w Toruniu, z całą wuchtą harcerzy. bez łączności z nami (telefon leży w domu, tak kazali). przy pakowaniu mnie nie było, Mawżonek stwierdził, że nie będzie sprawdzał czy wzięła gatki itp....
za tydzień powrót i wszystko się wyda.....
mamy plan, żeby z Pierworodną zobaczyć się!
za dwa tygodnie, w Wernemunde!
spotkamy się, obejrzymy statek, uzgodnimy, co dalej.
bo Pierworodna nie ma już sił.
te całe dziesięć godzin pracy codziennie to dużo. i potem ta mała kajutka. i brak wyjścia codziennie na powietrze...
i chce na studia!
a Filonek w zasadzie mieszka nad jeziorem. a to z babcią, a to teraz z tatą...prawie pływa, z maską robi obroty w przód, w tył, nurkuje...
- jeszcze tylko trzy tygodnie - mówię w niedzielę - właściwie koniec wakacji, szkoła
- łeee. - westchnął prawie Pierwszoklasista - a będę mógł tu przez ten czas być? proszę, proszę...
i tak mój niechciany domek nad jeziorem jest w tym roku największą atrakcją wakacji...
 

41.6 Bieszczady rulez!

brakuje mi obiektywu do makro. albo przejściówki - pożyczyła mi takową koleżanka, a łikęd, na razie nie kumam jak aro działa.
brakuje mi tego, bo zauważyłam - ostatnio ukochane określenie nielatów (mamo, zauważyłam/-łem, że...)
- zatem wpadło mi to w oko, kiedy obrabiałam zdjęcia z Bieszczadów.
tak, kwiatki i robaczki z tego, co złapałam, nie są najlepsze. a były takie możliwości!
jednego dnia, przy śniadaniu na tarasie, zawitała na stół pszczółka. daliśmy jej czas na ewentualną ucieczkę,  a ta nic. zrobiła poranną toaletę, łepek, nóżki, odnóża i te pe i te de.
skończyła nam się kawa a ta mała wciąż to samo, mycie, badanie obrusa, spacerek wśród talerzy... i ten mój biedny aparat nie dał rady!!! mogłoby być lepiej!

a kwiatki?

 

 

 

poza tym - Bieszczady rulez!

 

 

 

 

może wrócimy tam jesienią...?
na razie Pierworodna gdzieś w Szkocji, Gajowa na obozie harcerskim, Filon nad jeziorkiem, Mawżonek na Woodstocku, a ja mam święty spokój...

41.5 urlop? jaki urlop!!

pogoda urlopowa zdała egzamin. zarówno w tygodniu nad jeziorem jak i w górach.
zakochaliśmy się w Bieszczadach, w zasadzie niektórzy znowu, niektórzy po raz pierwszy.
i cała wuchta zdjęć czeka na obróbkę...